Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Psy umarły kilka dni po odbiorze z hodowli. Hodowca twierdzi, że sprzedała zdrowe psy

Marta Jarmuszczak
Marta Jarmuszczak
Parwowiroza to bardzo zaraźliwa wirusowa choroba potocznie zwana psim tyfusem. Objawia m.in. się wymiotami oraz wycieńczeniem.
Parwowiroza to bardzo zaraźliwa wirusowa choroba potocznie zwana psim tyfusem. Objawia m.in. się wymiotami oraz wycieńczeniem. Czytelniczka
Pies kupiony od hodowcy umarł w ciągu kilku dni od zakupu. Nowi właściciele udali się z nim do weterynarza. Okazało się, że pies musiał być chory już przed zakupem. Hodowca zaprzecza, żeby sprzedane zwierzę zachorowało w hodowli. Sytuacja dotyczy psów odebranych w ten sam weekend.

Spis treści

Psy umarły po dwóch dniach od zakupu

Poznanianka wraz z narzeczonym kupiła ok. 2-miesięcznego psa z podłódzkiej hodowli "Bursztynowa Kraina" - wcześniej działającej m.in. pod nazwą "Psie Love". Dwa dni później para zauważyła niepokojące objawy u zwierzęcia. Postanowili udać się z pieskiem do weterynarza. Tam okazało się, że zwierzę jest chore na parwowirozę. Następnie pies umarł w klinice. Sprawa dotyczy także trzech osób, które kupiły pieski w ten sam weekend... Czy złapały wirusa już u hodowcy?

- Pieska zakupiliśmy 3 lutego, a już 5 lutego zaczęły się niepokojące objawy. Weterynarz stwierdził parwowirozę. Piesek 6 lutego umarł w klinice pomimo prób ratowania życia

- tłumaczy Zofia, poznanianka która kupiła psa.

Podobna sytuacja spotkała panią Agnieszkę. Suczka, którą odebrała w pierwszy weekend lutego, zdechła w kolejną środę. Pies przez kilka dni wymiotował i wykazywał inne objawy, które jednak nie były widoczne przy odbieraniu go od hodowcy.

- Moją uwagę zwrócił też smród, zastanawiałam się, czy powinien on towarzyszyć takiemu szczeniakowi. Bingo znajdowała się pod kontrolą weterynarza, ponieważ zaobserwowaliśmy niepokojące objawy – dziwne odchody i wymioty. Nie chciała też jeść

- mówi pani Agnieszka.

Pies pani Anny także był chory, jednak szczęśliwie udało mu się przeżyć. Zwierzę zostało odebrane w piątek, właścicielka już w ten sam dzień zauważyła objawy choroby, a w niedziele została zdiagnozowana u niego parwowiroza.

Nie wszystkie psy zachorowały

Spośród odebranych w weekend psów nie wszystkie jednak zachorowały. Pies odebrany w sobotę przez panią Julię jest zdrowy, o czym właścicielka poinformowała hodowczynię. Pani Marlena zaznaczyła też, że psy przebywały wcześniej razem, a mimo to nie wszystkie wykazały objawy. Poza tym reszta szczeniaków, bo łącznie pani Marlena miała ich 13, miały nie złapać wirusa.

- Tylko 3 spośród 13 psów były chore

- informuje pani Marlena.

Czy psy zachorowały w hodowli?

Parwowiroza to bardzo zaraźliwa wirusowa choroba potocznie zwana psim tyfusem. Objawia się m.in. wymiotami oraz wycieńczeniem. Osoby, z którymi udało nam się porozmawiać, sugerują, że ich pieski musiały zachorować będąc w hodowli, a hodowczyni o wszystkim wiedziała.

- Co ciekawe, przed odbiorem suczki hodowczyni powiedziała, że w razie, gdyby była potrzebna, to ma u siebie surowicę, która używana jest w leczeniu tej choroby. Wtedy jednak byłam zbyt podekscytowana nowym członkiem rodziny, żeby szczególnie przykuło to moją uwagę

- mówiła pani Agnieszka.

Pani Marlena – hodowczyni zaprzecza jednak, żeby psy mogły zachorować na terenie hodowli i że problem dotyczy tylko zwierząt odebranych 3 i 4 lutego. Zaznaczyła też, że zawsze informuje klientki, że posiada surowicę w trosce o psy, ponieważ żadne szczepienia nie dają 100 proc. gwarancji. Poza tym - jak podaliśmy wcześniej - nie wszystkie psy odebrane w ten sam weekend złapały wirusa.

- Dawno dawno temu miałam pewien przypadek - 4 lata temu. Pies był zaszczepiony kilkoma dawkami - co do dnia - właścicielka wysłała mi zdjęcie książeczki, a mimo to zdechł na parwowirozę. Dlaczego? Szczepionki nie dają 100 proc. pewności, że pies nie zachoruje, dlatego wspomniałam o tym. Każdy hodowca posiada surowicę, a połowa co najmniej, ponieważ każdy się tego boi

- mówi pani Marlena.

Hodowczyni poinformowała też, że testy przeprowadzone pozostałym psom były negatywne, pomimo tego, że wszystkie przebywały razem.

- Wykonywałam testy swoim dorosłym psom od razu po informacji, którą dostałam od pani Zofii, że pies ma parwowirozę. Moje psy nie jej mają. Wszystkie testy wyszły negatywne, u szczeniaków też, poprzedni klienci, którzy u mnie byli, nie kontaktowali się ze mną i nie informowali mnie, żeby wyszło coś takiego przed odbiorem

- mówiła pani Marlena.

Klientki, które odbierały pieski, mieszkają jednak w różnych częściach Polski (Zofia w Poznaniu, Agnieszka na północy Polski, a Anna w Warszawie), chore szczeniaki po odbiorze z hodowli nie miały zatem ze sobą kontaktu – przypuszczając więc, że nie zaraziły się w hodowli, każdy z nich musiałby złapać wirusa osobno. Hodowczyni sugeruje więc, że wirus mógł być wniesiony przez kobiety na podwórko, gdzie rozprzestrzenił się, a psy się zaraziły.

- Ciężko mi powiedzieć, bo pierwszy raz się spotykam w ogóle z taką sytuacją i sama jestem zszokowana i tylko latam po lekarzach. Też mnie kosztowały testy swoich dorosłych psów, bo jeżeli szczeniaki by miały, to by miały po pierwsze wszystkie, a po drugie złapałyby od czegoś. Moje psy dorosłe biegają po całym podwórku, więc by ewentualnie mogły one przenieść na szczeniaki, ale dorosłe psy i szczeniaki są zdrowe

- tłumaczy pani Marlena.

Po jakim czasie pojawiają się objawy?

Nasze rozmówczynie zaznaczyły, że objawy choroby zauważyły u swoich pupili po dwóch dniach od kupna. Zapytaliśmy zatem eksperta, po jakim czasie od zakażenia objawy mogą wystąpić.

- Według literatury pierwsze objawy od czasu kontaktu z wirusem mogą wystąpić po 3-4 dniach – nie wcześniej. Może to być nawet do 10 dni. Podobnie wirus parwo pojawia się w kale zwierzęcia nie wcześniej niż po trzech dniach od zarażenia. Najbardziej narażone na zachorowanie są nieszczepione młode szczeniaki lub nieposiadające pełnego cyklu szczepienia

- tłumaczy lekarz weterynarii Kamil Buczyński.

Badania kału psa pani Zofii wykazały, że obecne były w nim przeciwciała przeciwko parwowirusowi. Według opinii naszego eksperta nie powinny pojawić się tam wcześniej niż 3 dni po zakażeniu. Pies odbieramy był od hodowcy dwa dni przed badaniem.

Hodowczyni jednak twierdzi, że wcześniej psy nie wykazywały żadnych objawów i że zdania weterynarzy co do czasu, po którym od zarażenia wystąpią objawy są różne.

- Psy w ogóle nie wykazywały nic, żadnych powodów, żeby stwierdzić, że coś jest z nimi nie tak. Zresztą każdy klient, który do mnie przyjeżdża, przychodzi ogląda dokładnie, może puścić go sobie na podłogę, zobaczyć, jak się zachowuje, jak chodzi i wszystko było w porządku. Tak samo następnego dnia było ok., a tu nagle wychodzi, że pies umiera i że ma parwowirozę

- mówi pani Marlena.

Zachorowały pomimo szczepień?

Wedle zapisów zawartych w książeczkach zdrowia psy z podłódzkiej hodowli były szczepione, jednak szczeniaki były dość młode, dlatego nie był to pełny cykl szczepień. W przypadku psa pani Agnieszki była to jedna dawka. Daty szczepień każdego pieska z miotu różnią się też między sobą. Tutaj jednak pani Marlena wyjaśnia, że faktycznie daty szczepień u psów różnią się, ponieważ wszystkie nie pochodzą z tego samego miotu (dlatego rasy różnią się).

Udało nam się dodzwonić do szczepiącego je weterynarza – ten jednak nie chciał wypowiadać się w sprawie, sugerując, że jeśli widnieje zapis i pieczątka w książeczce zdrowia to szczepienie z pewnością się odbyło.

Zwrot pieniędzy

Pani Marlena, nie czując się winna, nie zamierza też zwrócić swoim klientkom pieniędzy, które zapłaciły za pieski. Wyjaśniła nam, że w umowie, którą zawiera z kupującymi, widnieje zapis o możliwości zwrotu psa, jeśli w ciągu dwóch dni (w przypadku pani Agnieszki w ciągu 5 dni - ze względu na odległość miejsca zamieszkania od hodowli) zostanie przeprowadzona kontrola weterynaryjna.

Pani Zofia jednak nie odwiozła psa do hodowli, lecz po zaobserwowaniu niepokojących objawów udała się z nim do weterynarza. Podobnie zrobiła pani Agnieszka. Hodowczyni sugeruje więc, że klientki nie powinny w tej sytuacji same kierować psów na leczenia, a mimo wszystko przywieść je do niej, twierdząc, że przeżyłyby podróż.

Sfałszowana data urodzenia w dokumentach?

Co ciekawe, w książeczce zdrowia widnieje informacja o tym, że psy zostały zaszczepione. Z relacji naszych rozmówczyń wynika jednak, że dokumenty dotyczące urodzenia szczeniaków mogły zostać sfałszowane, ponieważ data urodzenia psów zakupionych przez nasze rozmówczynie różni się. Wszystkie jednak, według relacji klientek, pochodzić mają z tego samego miotu, ponieważ pomimo innych imion matki i ojca, ich chipy są takie same, co oznacza, że urodziła je jedna suka.

- Jest bardzo duża rozbieżność w dokumentach pochodzenia, niby jeden miot, a różne daty urodzenia, matki, ojcowie. Na wszystko mamy dowody, pisma od weterynarzy, dokumenty, screeny itd. Moim zdaniem dostaliśmy sfałszowane dokumenty. Doszły nas słuchy, że weterynarz jest znajomym rodziny, sam się przyznał, że on osobiście nie odrobaczał tylko niby pani z hodowli, a on postawił pieczątkę

- relacjonuje Zofia.

Psy w książeczkach różnią się także rasami - pies pani Zofii to Cocapoo, natomiast pani Anny i Agnieszki Cavapoo.

Inny miot

Pani Marlena jednak zaznaczyła, że psy nie pochodzą z tego samego miotu, dlatego różnią się rasami i rodzicami.

- Miałam łącznie 13 szczeniaków i one przebywały razem, ale to były dwa mioty, które żyły się razem. To są zupełnie inne rasy i tylko 3 spośród 13 psów były chore

- informuje pani Marlena.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Psy umarły kilka dni po odbiorze z hodowli. Hodowca twierdzi, że sprzedała zdrowe psy - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto