Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań - Korona Kielce 0:1. Ogromne rozczarowanie przy Bułgarskiej [ZDJĘCIA]

Maciej Lehmann, SZKI
Lech Poznań - Korona Kielce 0:1. Kolejorz chciał zrobić swój pierwszy krok do tytułu, ale zaliczył falstart w grupie mistrzowskiej. Zamiast wywrzeć presję na głównych rywalach, najprawdopodobniej znów będzie musiał ich gonić.

Zapowiadało się, że będzie to łatwy mecz dla poznaniaków. Lech nie przegrał na własnym stadionie od 20 spotkań, co więcej osiem ostatnich pojedynków przy Bułgarskiej wygrał. Przystępował do tego starcia z czterema zwycięstwami z rzędu. Te wygrane pozwoliły mu wskoczyć na fotel lidera i zdobyć pole position w walce o mistrzostwo Polski.

Na dodatek Korona ani razu w swojej historii nie potrafiła zdobyć kompletu punktów w Poznaniu i przyjechała bez kilku podstawowych zawodników, których trener Lettieri oszczędzał na wtorkowy, półfinał Pucharu Polski z Arką. - Pojedziemy, by rozegrać fajne spotkanie - zapowiadał obrońca Bartosz Rymaniak. I rzeczywiście gra gości mogła się podobać.

Kielczanie agresywnie bronili, momentami nawet piątką w linii własnego pola karnego. Kolejorz natomiast był dziwnie ospały. Już strzał Kovacevicia po dośrodkowaniu Kosakiewicza, który dosłownie o kilka centymetrów minął bramkę Lecha, był sygnałem alarmowym. Niestety znów podopieczni Nenada Bjelicy próbowali zagrywać górne piłki do Christiana Gytkjaera. Duńczyk walczył w powietrzu, ale do wielu dośrodkowań nie miał szansy dojść, bo były one niedokładne.

Najlepszego dnia nie mieli też skrzydłowi Jevtić oraz Jóźwiak. Strzałów było niewiele, sporo za to nerwowości i chaosu.

Mimo słabej dyspozycji lechici mieli doskonałą okazję by objąć prowadzenie. W 31 min po wrzutce z rzutu wolnego Pape Diaw powalił w Nikolę Vujadinovića i arbiter podyktował rzut karny.

Darko Jevtić zabrał piłkę Christianowi Gytkjaerowi, próbował strzelić na dwa tempa, ale bramkarz wyczuł jego intencje i złapał piłkę.

Kilka minut później było 0:1. Precyzyjnie strzelił z dystansu Sanel Kapidzić (do tego meczu rozegrał w ekstraklasie tylko 68 minut), piłka jeszcze delikatnie otarła się od Łukasza Trałki, odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Matus Putnocky był bez szans...

Tuż przed przerwą Kolejorz miał drugą okazję, by ze stałego fragmentu gry zaskoczyć gości. Łukasz Trałka, który w tym sezonie zaskakiwał skutecznością w dobrej sytuacji strzelił głową prosto w bramkarza Korony.

Trener Nenad Bjelica oczywiście musiał zareagować. W szatni został Jóźwiak, a w jego miejsce pojawił się Chobłenko. Nadal jednak Lechowi szło jak po grudzie. Przez kwadrans godny odnotowania był tylko mocny strzał z dystansu Radosława Majewskiego, który obronił Alomerović. Kibice się niecierpliwili, szkoleniowiec poznańskiego zespołu wprowadził kolejnego ofensywnego zawodnika ( Klupś zastąpił prawego obrońcę Gumnego), lecz Kolejorz nie potrafił podkręcić tempa, o co aż się prosiło, po nieudanej pierwszej odsłonie.

Na dodatek poznaniacy nie umieli wykorzystać drugiego kiksu Diawa.Klupś jak na tacy wystawił piłkę Chobłence, ale Ukrainiec nie trafił z bliska w bramkę. To była 100 procentowa okazja. Jeszcze po zamiesznia w polu karnym Korony za lekko uderzali Gytkjaer oraz Vujadinović, a potem minimalnie niecelnie strzelił Tomasik i niestety arbiter zakończył mecz. Nie tak to miało wyglądać...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto