Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

HALO, jest SUPER! Ambasada vintage rocka

Paulina Rezmer
Superhalo
W tym miejscu miała powstać relacja z koncertu SUPERHALO, miałam napisać, że nowy materiał jest ok, potwierdza się moje podejrzenie, że Szymon Simon Szymkowiak zaraz po urodzeniu powiedział „Zostanę gitarzystą”, a Krzysztof Kidd Adamski nadal jest zagadkowym zwierzęciem scenicznym. Ale nie napiszę. Ich czwartkowy występ w Alligatorze uświadomił mi bowiem z całą mocą, że na scenę z wdziękiem słonia wkroczył rock, który cofa się w rozwoju. Stało się. Nie wolno tego dłużej nie zauważać i nie komentować.

Są ludzie, którzy dniami (nocami raczej) siedzą i z uporem maniaka dłubią w klamotach sprzed pięciu dekad, by wydobyć z nich najbrudniejsze, najstarsze i najbardziej zakurzone brzmienie. To ludzie z takich składów jak wspomniane SUPERHALO, genialny śremski Whitewater, czy uzależniający do bólu Smokestack. To oni cytują gigantów rocka, modlą się do nich na gitarze, perkusji i przed mikrofonem. Przynosi to spektakularne w swojej klasie efekty i owocuje muzycznym produktem, którego nie ma sensu dłużej trzymać na tak zwanej polskiej scenie alternatywnej. Trzeba mu zrobić miejsce w pierwszej kolejności na „dużych scenach” przewalających się właśnie ławą przez Polskę imprez studenckich. Trzeba pozwolić, by ten produkt rozgromił mocno już przetrawione polskie hity sprzed trzech dekad i zmazał z plakatów opatrzone do bólu oka nazwy.

Dlaczego nie podsunąć studentom czegoś nowego, świeżego, wartościowego i z własnego podwórka, robionego w dodatku przez ludzi zaledwie o kilka, najwięcej kilkanaście lat starszych od nich? Dlaczego – zamiast kolejny rok z rzędu wciskać Happysad, Pidżamę Porno i Vavamuffin – nie dać żakom masowej okazji do bycia na bieżąco?

Polecamy też: SUPERHALO pod Minogą

Pytanie o opłacalność takiego przedsięwzięcia z góry odrzucam jako bezzasadne wychodząc z założenia, że bardziej niż nazwa kapeli, studentów w plener przyciąga zapach grilla, okazja do wypicia piwa i spotkania ze znajomymi. Więcej nawet, dostrzegam tego przedsięwzięcia opłacalność w odsetku ludzi, którzy – raz zainteresowani – wrócą do lokalnego artysty po płytę i wydadzą pieniądze na jego koncert, reanimując tym samym wciąż jeszcze powoli podnoszący się z kolan lokalny rockowy rynek muzyczny.

Zamiast narzekać na wątpliwą w rozumieniu wielu kulturę studencką wystarczy dołożyć chęci i kilku marketingowych starań, by wychowywać sobie przyszłych odbiorców i konsumentów. Podsuwanie ludziom pod nos świeżości to zresztą – jak świat światem – najkrótsza droga do ożywienia każdego biznesu, muzyczny nie jest więc tutaj żadnym wyjątkiem.

Nie piszę tego, by tyranizować odbiorców szeroko pojętego polskiego rocka wczesnych dwutysięcznych i późnych lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, a jego twórców skazywać na śmierć głodową. Piszę, bo coś się w rocku mocno zmienia i jak grzyby po deszczu pod moim własnym nosem powstają zespoły, które świadomie i bez kompleksów gonią poziomem światowe, prężnie działające, rynki.

Ich twórcy sięgają po brzmienia, o które walczyło się w Pewexach i te dostępne chwilę po ich zamknięciu, i odkrywają je na nowo! Robią to nawet bezczelniej i odważniej, niż ich starsi koledzy, którzy nie mieli pod ręką internetu i fenomenalnych technologii. Ważniejsze jest jednak to, że cofają się w czasie z pełną świadomością i zaangażowaniem. A ja nie dostrzegam w tym słabych stron.

Szerząca się w rocku zaraza stylu vintage wielu popycha do stwierdzeń typu „Wszystko już było” albo „No fajne, ale stoner i grunge to ja już słyszałem”. Jasne, że wszystko już było. W rocku nikt już nic nie wymyśli, forma skończona, chodźmy do domu i włączmy The Rolling Stones. Prawda? Nieprawda!

Organek: Nie możesz ze sceny opowiadać ludziom bzdur [ZDJĘCIA, WIDEO]

Przestańmy grać rolę wszystkowiedzących, wychowanych na jedynych słusznych muzycznych legendach znawców rocka, którzy na wszystko mają jedną odpowiedź: „Brzmi jak Nirvana/Alice in Chains/Led Zeppelin/cokolwiek”. Zamiast tego włóżmy trochę wysiłku w udzielenie czytelnikowi/słuchaczowi wskazówek, skąd się to nasze przekonanie bierze. Zamiast mówić „Brzmi jak...”, zapytajmy, dlaczego tak brzmi.

Świat zmienia się dziś dynamiczniej i chaotycznej, niż kiedykolwiek wcześniej. Stare muzyczne zgredy (np. takie jak ja) muszą sobie jednak uświadomić, że – na całe szczęście dla nas wszystkich – muzyki nadal słuchają nieopierzone nastolatki i dwudziestoparolatkowie. I choć trudno nam w to uwierzyć, większość z nich nie wie, kto to Robert Plant i Jimmy Page. Są z pewnością i tacy, dla których Nirvana to marka t-shirtów. Wrzucam te różne bajki do jednego wora nie dlatego, że uznaję ich muzyczną równość, ale dlatego, że dla mojego i starszych pokoleń owszem, są klasykami. Dla ludzi dekadę młodszych natomiast to wymarłe dinozaury. Naszą rolą nie jest zakopywanie ich pod ziemią i obnoszenie się ze wspomnieniami młodości. Naszą rolą jest w prostej i ciekawej formie podać młodym powody, dla których dobrze nam znani giganci rocka w poczet klasyków zostali zaliczeni.

Tą formą jest – oprócz nadętych artykułów w prasie – również, a może przede wszystkim sama muzyka. Nowa, świeża, ale i – jak nigdy dotąd – obarczona historycznym dziedzictwem stonera, grunge'u, hard rocka, psychodelii, rock and rolla, rockabilly, a wreszcie bluesa i country. Często jest to muzyka obarczona – co fenomenalne, ale też charakterystyczne dla naszych czasów – wszystkim tym jednocześnie.

Żeby pokazać i udowodnić, że również na polskim rynku to dziedzictwo nadal żyje i oddycha pełną piersią wystarczy przestać choć na chwilę rozleniwiać słuchacza i otworzyć mu uszy na to, co pulsuje i oddycha tuż za rogiem, i w dodatku ma światowy potencjał porównywalny choćby z modnym i wszechobecnym Royal Blood, czy Rival Sons. Nikt nas (muzyków, dziennikarzy, obserwatorów rynku) z tych zadań nie zwolnił.

Chińczycy mają powiedzenie o tym, że wszystko co stare, kiedyś było nowe. Tę starożytną prawdę udało im się z powodzeniem wdrożyć we współczesne rynki odzieżowe. Dlaczego i my nie mamy z niej skorzystać i zrobić użytku na własnym, muzycznym rynku? Dobrze już jest. Teraz wystarczy o tym mówić głośno.

NASZE MIASTO GRA: Głosujcie w naszym muzycznym konkursie

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto